Dziś (9 stycznia) Krzyś Leski skończyłby 65 lat…
i pewnie nie przeszedłby na dziennikarską emeryturę.
Szkoda że go dziś nie ma. Jego doświadczenie bardzo by się przydało.
Był jednym z najzdolniejszych współczesnych polskich dziennikarzy.
Marzy mi się (I have a dream)
aby dla zachowania pamięci o Krzysztofie Leskim,
ale także, by wspierać i promować niezależnych, uczciwych i rzetelnych dziennikarzy, dla których Krzyś powinien być wzorem i których tak bardzo nam dziś brakuje,
ufundować nagrodę jego imienia.
Sam Krzyś nagród i zaszczytów nie lubił, ale myślę, że idea takiej nagrody by mu się spodobała.
Przypomnijmy, że w 2011 r. - za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, wolności słowa i wolnych mediów - otrzymał „Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski”.
Kilka lat później, w 2017 r. Krzysztof odmówił przyjęcia „Krzyża Wolności i Solidarności” z powodu niezaproszeniem go na uroczystość w Pałacu Prezydenckim, oświadczając, że „pan prezydent Andrzej Duda dzieli (…) na lepszy i gorszy sort nawet tych, których nagradza medalami”.
Poniżej, krótkie WSPOMNIENIE od nim (które powinno ukazać się 9 stycznia w internetowym wydaniu dziennika „Rzeczypospolita”)
W latach 1980-1981 był redaktorem naczelnym „Biuletynu Informacyjnego NZS” na Politechnice Warszawskiej (gdzie studiował na MEL-u). Pisywał początkowo do prasy ruchu Solidarność (był m.in. reporterem Agencji Solidarności – słynnego „AS”-a). Po wyjściu z obozu dla internowanych związał się z podziemnym „Tygodnikiem Mazowsze” (używając pseudonimu „K.Pajka”).
Po 1989 współuczestniczył w tworzenie wolnych mediów. Był reporterem „Gazety Wyborczej” (1989-1991). Później pisywał m.in. w „Kulisach”, „Wprost”, „Polityce”, „Press”. Współpracował z TVP (m.in. był reporterem „Kuriera 3” oraz prezenterem programu „30 minut” - bazującego na dziennikarstwie śledczym. W latach 2008 - 2009 prowadził w Programie Pierwszym PR wieczorny magazyn „Polska i Świat”. Współpracował z Polskim Radiem (w latach 1991-1998 był stałym komentatorem politycznym w „Trójce”). Był też korespondentem dla „The Daily Telegraph” i „BBC”. Udzielał się aktywnie jako bloger na platformie „Salon24”. Mało ko pamięta, że w latach 1989 do 1996 wydawał „Gazetę” (z podtytułem: „Prawiedziennik Polskiego Echa”) - jedną z pierwszych polskich gazet wirtualnych, która była rozsyłana - od momentu powstania - za pomocą sieci komputerowych, zamieszczając tam skrót wiadomości z Polski. Do końca życia udoskonalał tworzoną od lat swą własną wirtualną encyklopedię internetową „Leskipedię”.
Poznałem go, pod koniec lat 70-tych, jako zakochanego w górach działacza studenckiego ruchu turystycznego. Przyszło nam zdawać razem trudny egzamin na „Pilota Almaturu” (co otwierało - w czasach PRL - możliwość prowadzenia wypraw i wycieczek zagranicznych). Potem były wspólne rajdy obozy i tzw. „nocne manewry” (biegi na orientację, które organizowaliśmy w Klubie Turystycznym Matematyków). Krzyś był osobą towarzyską, ufną i życzliwą. Wszyscy go lubili, choć potrafił czasami być nieprzyjemny.
Po upadku komunizmu, kiedy Krzyś stał się „osobą stale zajętą”, widywaliśmy się sporadycznie. Kłóciliśmy się jak za dawnych lat. Nasze rozmowy schodziły czasem na tematy rodzinne: bardzo cierpiał z tego powodu, że „zachłyśnięcie się” pracą dziennikarską (którą traktował jak swoistą misję) utrudniało mu kontakt z dziećmi, które bardzo kochał. Przez ostatnie lata, cierpiąc na chorobą afektywną dwubiegunową, żył skromnie (na granicy ubóstwa), jak odludek. Nigdy się nad sobą nie rozczulał, z godnością znosząc to, że w „nowej Polsce” o którą walczył, nie potrafił się odnaleźć.
Ostatni raz widziałem go na kilka dni przed jego tragiczną śmiercią; został zamordowany przez przygarniętego pod swój dach w wynajmowanym mieszkaniu na Woli, młodego, zagubionego i niezrównoważonego chłopaka. Kilka godzin wcześniej napisał na swym blogu: „..odzyskałem wiarę w sens życia będącego czymś więcej niż codzienna wegetacja. Pogodziłem się z rzadkimi znakami życia od dzieci uznając je za dobry znak./…/ Jaki był Twój 2019? Nie wiem. Życzę Tobie i sobie, by był wspaniały…”. Zwłoki odkryto dopiero o kilku dniach. Posypały się wspomnienia i pytania. Tomasz Lis napisał: „…wyrzut wielki dla polskiego dziennikarstwa. Wszyscy wiedzieli, że nawet jeśli bardzo trudny, to był bezdyskusyjnie wyjątkowy. Gdzie byliśmy, gdy latami tonął?”
Gazeta Wyborcza (z którą relacje Krzysia nigdy nie były proste) zamieściła o nim wspomnienie: „Był błyskotliwy, precyzyjny, pracowity. Szkoda, że zniknął jakiś czas temu z mediów, bo brakowało jego głosu. Był cholernie zdolny. Świetne pióro, wyczucie newsa, błyskotliwy, matematyczny umysł, ogromna pracowitość, pisał szybko jak nikt inny. I tak pamiętają go wszyscy, którzy z nim kiedykolwiek pracowali. I jeszcze to, że był cholerykiem, potrafił się wściekać jak nikt inny”. Z kolei, Janina Jankowska napisał o nim: Bardzo go ceniłam i lubiłam jako dziennikarza i człowieka. Było mi bardzo przykryto, kiedy go wypychano z zawodu dziennikarskiego /…/ Jako dziennikarz był niezależny, bezstronny i niesamowicie rzetelny. Opisywał wydarzenia tak, jak je widział, zgodnie ze swoim własnym systemem wartości. To także mój system wartości i innych osób, które były w opozycji.”
Podczas tej naszej ostatniej rozmowy, kiedy udało mi się go wyrwać „sprzed komputera” (przed którym zawsze siedział rozmawiając z nielicznie odwiedzającymi go gośćmi) na pizzę do sąsiedniej knajpki, uświadomiłem sobie, że nad Krzysiem stale wisiał „cień ojca”, bohatera czasów II wojny, Kazimierza Leskiego (pseudonim „Bradl”). Krzyś nigdy wcześniej mi o nim nic nie mówił. A była to postać niezwykła. Na początku wojny, pilotowany przez niego samolot został zestrzelony przez Armię Czerwoną. Wzięty do niewoli, uciekł i, pod fałszywymi danymi, przez Lwów, przedostał się do Warszawy. Tu włączył się do działań konspiracyjnej organizacji wywiadowczej „Muszkieterzy” kierując komórką kontrwywiadu. Zajmował się m.in. tworzeniem szlaków kurierskich na froncie zachodnim, m.in. przez Pireneje do Hiszpanii a potem do Anglii. Walczył w Powstaniu Warszawskim, za co został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i 3-krotnie Krzyżem Walecznych. Po wojnie został skazany w procesie I Komendy WiN na 10 lat więzienia. W 1995 odznaczony medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Dla Krzysia był z pewnością wzorem, choć miał on żal do Ojca, że był praktycznie nieobecny w jego życiu.
Marcin Frybes